Wczasy w dniach 01.09-11.09.2014r w Sarbinowie
40 osób w tym 4 mężczyzn pod opieką Jasi Muchy jedzie do Sarbinowa.
Autokar wyrusza o 5.00 rano. Przed nami ponad 600 km. Część uczestników ma bagaże jakby jechali na co najmniej miesiąc. Mamy dobrą pogodę i gdyby nie rozkopana Bydgoszcz podróż byłaby więcej niż udana. Jasia i pan Zdzisław - kierowca robią co 2 godziny przerwy i nawet w czasie dłuższej korzystamy z ciepłego barowego posiłku.
Do Sarbinowa docieramy późnym popołudniem . Jasia przezornie w konsultacji już w autokarze przydziela pokoje: 2 + 2 ze wspólną łazienką. Ośrodek należy do Politechniki Warszawskiej. Składa się z budynków poniemieckich czerwona cegła oraz jak hotel i stołówka nowo wybudowanych. Ładnie zagospodarowany park z ławeczkami i altankami. Pokoje są przestronne i dobrze wyposażone. Łazienki też.
Do morza tylko przejście przez ulicę. O Sarbinowie wcześniej mało kto słyszał, a jest to wieś letniskowa koło Mielna z 558 osobami stale zamieszkałymi. Wzdłuż ulicy Nadmorskiej pensjonaty,bary oraz jednostki handlowe, różnej branży i wielkości. A najważniejsze oferujące towary z 70% rabatem posezonowym. Raj dla kupujących od foremki do lodów aż po kurtkę polar.
Niektórzy z nas zrobili „kokosowe interesy”. Ludzi sporo: emeryci oraz rodzice sprzed przedszkolnymi dziećmi.
Piaszczysta plaża Bałtyk nie ma muszli, a i kamyczków nie dużo. Kilometrowa promenada zbudowana nie tylko dla wczasowiczów, ale też dla ochrony wioski przed morskimi falami.
We wsi kościół z 1309roku, w którym ołtarz i stacje drogi krzyżowej namalował Jerzy Nowosielski. Współtowarzyszami naszego pobytu są emeryci z Torunia. Mają oni turnus rehabilitacyjny. My też mogliśmy korzystać z rehabilitacji w ośrodku za opłatą . Mamy trzy posiłki. I kiedy obiad jest normalny „trzydaniowy” - trochę za mało surówek- to śniadanie z gorącymi daniami, serami, wędliną są tak obfite i smaczne, że niestety część z nas przytyła. Przez cały pobyt mamy ciepłą, słoneczną pogodę. Raz tylko był godzinny deszcz. Leżaki i parawany bezpłatne oferuje ośrodek- korzystamy. Ale mamy ze sobą autokar, więc nie tylko leżymy na plaży ale możliwość wycieczek. Pierwsza jest do Dobrzycy, gdzie znajdują się 20 letnie Ogrody Hortulus. Zajmujące wraz z uprawami 70ha i posiadające 3500 rodzajów roślin. Jedna część ogrodów to 30 tematycznych: angielski, chiński, japoński itd. z dobrze wytyczonymi ścieżkami do zwiedzania. Ogrom roślinności jeszcze kwitnącej: rzeźby,altanki, mostki,stawy oraz ławeczki do odpoczynku. Jest też market „ogród i galeria” gdzie można kupić sadzonki, akcesoria ogrodnicze,ceramiczne pamiątki.
Jedziemy do drugiej części zwanej Ogrodem Magii Czasu z 20m wieżą widokową z której poza podziwianiem widoków kierujemy się spacerem Ewy, która weszła do labiryntu i ma kłopot z jego opuszczeniem. Pobyt w ogrodzie trwał około 4 godzin.
Następnie wybieramy się do Kołobrzegu na całodzienny pobyt. Odległość około 40 km.
470tys. miasto położone przy ujściu Parsęty do Bałtyku gdzie znajduje się wielofunkcyjny port.
Miasto „podzielone” na części : miejską i uzdrowiskową. W miejskiej gotycka bazylika z XIV w.,wcześniej luterańska z pięknym drewnianym tryptykiem „Ostatnia wieczerza” w ołtarzu.
Z ciekawych obiektów to:
-
4 metrowy metalowy, średniowieczny świecznik podobny do menory,
-
chrzcielnica z brązu z 1355r
-
drewniany wiszący świecznik z figurami m. in. Matki Boskiej z Dzieciątkiem oraz 12 apostołów
Ratusz neogotycki z początku XIX w. wyglądający jak średniowieczny zamek obronny, gdzie mieści się Galeria Sztuki Współczesnej.
Jedziemy do części uzdrowiskowej. Chyba nie ma uczestnika, który nie był tu w sanatorium. W 24 zakładach leczniczych leczy się prawie wszystkie dolegliwości zdrowotne. Poza sanatorium luksusowe hotele ze SPA. Nad morzem pomnik: Zaślubin z Morzem na pamiątkę wydarzenia z 18.03.1945r, amfiteatr gdzie w latach 1967 – 1990 odbywał się Festiwal Pieśni Żołnierskiej. Jesteśmy zawiedzeni, że 220m - molo jest w remoncie i rekompensujemy to 40 minutowym rejsem po Bałtyku na stateczku - korabie „Santa Maria”. Ludzi dużo, plaża pełna. Trochę to zwiedzanie w upale nas pod męczyło. Po drodze odwiedzamy Skansen Chleba, gdzie zaopatrujemy się w kwas chlebowy i ciasteczka.
Niestety dwie proponowane wycieczki do Koszalina i Darłówka się nie odbyły z braku chętnych.
Słoneczna pogoda czy upływ czasu.?
Jednak do Koszalina pojechało parę osób dzięki uprzejmości opiekuna z Torunia z którym się zaprzyjaźniliśmy po upojnym wieczorku tanecznym.
Koszalin jest odległy o 20 km. Przeszło 100tys miasto z ciekawymi zabytkami: mur obronny z 1320r, gotycka katedra z 1339r z drewnianym tryptykiem w ołtarzu, skansen kultury Jamneńskiej z trzciną krytymi chałupami, Dom Kata i pień drzewa gdzie czynił on swoja powinność, Pałac Młynarza z młynem. Zwiedzaliśmy też Sanktuarium Matki Bożej Trzykroć Przedziwnej na Ziemi Chełmońskiej. Jest to jedno z 6 w Polsce i jedno z 160 w świecie sanktuarium, nieduże z pięknie oprawionym w drewno obrazem Matki Boskiej z Dzieciątkiem z piękną twarzą. W 1991roku Sanktuarium odwiedził Jan Paweł II.
Poza leżeniem na plaży spacerem w tą i z powrotem promenadą część odwiedziła okolice idąc brzegiem morza na bosaka ufając w zdrowotne właściwości wody i piaskowego marszu. I tak byliśmy pieszo(nie wspomnę o tych, którzy skorzystali z busika)w oddalonym o 8km drogą przybrzeżną Mielna najważniejszym miejscu turystycznym na środkowym wybrzeżu. Miejska ładna zabudowa,rozległa promenada, której roślinność częściowo zakrywała widok na morze, pomnik jelenia oraz morsa, którego pogłaskane kły dają możliwość powrotu do Mielna.
Byliśmy też pieszo w Chałupach - 220 mieszkańców. Wieś rybacka z portem kutrów, małymi uliczkami oraz obeliskiem 16 południka, a który odnaleźliśmy dzięki Edziowi Półtorakowi. Pieszo w tą i z powrotem 8 km.
Następną pieszo zdobytą wioską były Gąski, odległe od Sarbinowa o 6 km zamieszkane przez 457 osób. Gąski posiadają jedną z trzech pod względem wielkości latarnię morską.
Wytańczyliśmy się na wieczorku tanecznym zapoznawczym z dobrym ciastem, kawą i herbatą przy akompaniamencie jednoosobowej śpiewającej „orkiestry” oraz na wieczorku pożegnalnym na który przyszło 20 osób. Co robili pozostali? Może żałowali, że wyjeżdżamy.
Mieliśmy też ognisko z kiełbaskami i muzyką.
Była świetna pogoda, dobre lokum, smaczne i obfite posiłki oraz możliwość odpoczynku biernego - leżenia na plaży, oraz czynne piesze marsze plażą. Każdy korzystał z tego demokratycznie. Szkoda, że część z nas opuścił bakcyl zwiedzania dalszych okolic.
Wspomnę o koleżeńskim spotkaniu gdzie jeden z uczestników obchodził 70-lecie, które z racji pasji jego -bohatera piszącego wiersze stało się wieczorkiem półliterackim.
Powrót był kopią wyjazdu. Pan Zdzisław dał z siebie wszystko dojechaliśmy bez przeszkód.
Warto wrócić w to miejsce.
Grażyna Rybka